Listopad, liść opadł.
Dopiero widząc zdjęcia znajomych uświadamiam sobie, że teraz w Polsce zakładamy czapki, cieplejsze kurtki i spacerujemy, biegamy po kolorowych liściach, których coraz więcej pod nogami niż na drzewach. U nas też trochę liści spadło ale wciąż jest ciepło, ciepło, gorąco, choć poranki i wieczory wydają się chłodniejsze, przyjemniejsze. W piątek nawet zabrałam chłopców rano na dłuższy spacer i co prawda wrócili z niego mokrzy, ale nie z powodu upału, mokre ubrania to po prostu skutek uboczny zabawy przy zraszaczach trawnika w parku.
Dopiero widząc zdjęcia znajomych uświadamiam sobie, że teraz w Polsce zakładamy czapki, cieplejsze kurtki i spacerujemy, biegamy po kolorowych liściach, których coraz więcej pod nogami niż na drzewach. U nas też trochę liści spadło ale wciąż jest ciepło, ciepło, gorąco, choć poranki i wieczory wydają się chłodniejsze, przyjemniejsze. W piątek nawet zabrałam chłopców rano na dłuższy spacer i co prawda wrócili z niego mokrzy, ale nie z powodu upału, mokre ubrania to po prostu skutek uboczny zabawy przy zraszaczach trawnika w parku.
W trakcie spaceru wciąż
jeszcze wspominali i przeżywali wtorkowy Halloween, ich pierwszy w
życiu i raczej nie ostatni, bo już nie mogą doczekać się
przyszłorocznego. Do naszej zabawy przyłączyło się chyba
dwadzieścia albo nawet dwadzieścioro dzieci, więc bardzo pokaźną
grupką ruszyliśmy na trick or treat. Chłopcy założyli
kostiumy, które przywieźliśmy ze sobą z Polski, wymalowaliśmy
twarze, a wszyscy nasi towarzysze też wykazali się sporą inwencją
kostiumową. Sąsiedzi z Danii, Francji, Libanu i nie wiem skąd
jeszcze, po drodze spotykaliśmy innych przebierańców, życząc sobie wzajemnie happy Halloween, wymienialiśmy się informacjami gdzie warto a gdzie nie ma sensu iść, było naprawdę miło, wesoło i kolorowo. Jedna z sąsiadek poradziła by wybrać się w część compoundu zamieszkiwaną głównie przez Amerykanów i tam można powiedzieć co drugi, trzeci dom był przygotowany na takich jak my. Ponieważ sama wcześniej zrobiłam obchód by zlokalizować udekorowane domy więc mniej więcej wiedzieliśmy gdzie się udać by dzieci nie spotkało rozczarowanie. W tej "amerykańskiej" części dzieci pukały nawet do drzwi domów, które nie miały dekoracji i okazywało się, że i tam czekały ich smakołyki. Chłopcy z każdego
najmniejszego cukierka cieszyli się niezmiernie a ze swoich
ulubionych słodyczy oczywiście jeszcze bardziej.
Niektórzy z przyjmujących nas, mieli chyba równie dobrą zabawę. Podobno
kilka lat wcześniej halloweenowych dekoracji było znacznie więcej,
ale dla nas to i tak było dużo. Koleżanka, która też
przygotowała się na świętowanie przyznała, że nie spodziewała
się aż tylu dzieci, których przewinęło się przez jej dom około
70, ostatecznie musiała nawet uruchomić tajny schowek ze słodyczami
swojego męża. Za rok, przygotuję się jeszcze lepiej –
powiedziała uznając tegoroczne świętowanie za duży sukces.
Przed pójściem spać
Starszy przygotował sobie z zebranych słodycze, które chciał
zabrać do szkoły i powiedział: było super. Szkoda, że nie możemy
cofnąć czasu, wtedy przestawiłbym go tak, by jutro znów był
Halloween.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz