środa, 6 czerwca 2018

Osobisty post urodzinowy


No i stuknęło.
Cieszę się, że jesteś, że pamiętasz, i tak myślę sobie, że dziś nie potrzebuję wyszukanych formułek, wyniosłych sentencji, bo nawet w tradycyjnym „wszystkiego najlepszego” możemy się rozminąć, gdyż Twoje i moje poczucie tego co dla mnie najlepsze, mogą się wykluczać. Nie od otrzymanych życzeń zależą przecież moje wybory.
Czy byłabym dziś chora gdyby nikt nie życzył mi dużo zdrowia? Czy byłabym tu gdzie jestem gdyby nikt mi nie życzył szczęścia i spełnienia marzeń? Czy wiecznie wkurzałabym się na moich najbliższych gdyby nikt mi nie życzył pociechy z męża i dzieci? Czy byłabym Tomkiem, gdyby więcej osób życzyło moim rodzicom – żeby się chłopak urodził? 

Poza tym urodziny to nie moje święto, to święto tych, dzięki którym tu jestem. 

Gdyby moi rodzice pewnego dnia a może wieczora czy nocy, nie powiedzieliby TAK mojemu istnieniu, gdyby powiedzieli to TAK innego dnia, miesiąca, roku to nie byłabym sobą, to nie byłabym ja. Gdyby mój dziadek nie spotkał babci a pradziadek brababci... Cóż, swoje istnienie tak naprawdę zawdzięczam całej długiej, bardzo długiej historii osób, którzy mogli dokonać innych wyborów a nie dokonali. To dzięki różnym, szczęśliwym i tragicznym zbiegom zdarzeń i sytuacji, które swój początek i drogę zaczęły bardzo dawno temu, dane mi było rozwijać się przez dziewięć miesięcy wraz z biciem serca mojej Mamy i przyjść na świat między jednym meczem a drugim a później przeżyć naprawdę niesłabe czterdzieści lat.
Więc wszystkie najlepsze życzenia, kieruję tego dnia do tych, dzięki którym tu jestem, którzy dali mi życie, którzy się na mnie zdecydowali, bo przecież nie musieli - moim Rodzicom, Mamie i Tacie. Dziękuję, bardzo wam kochani dziękuję.
Jeśli ich spotkacie, przekażcie im życzenia z okazji moich urodzin, a mi, tego dnia wystarczy „dobrze, że jesteś”, pod warunkiem, że naprawdę tak uważasz.

wtorek, 5 czerwca 2018

Kidzania - miejsce dla dzieci


Już jakiś czas temu zabraliśmy chłopców do Kidzanii, miejsca stworzonego dla dzieci a mieszczącego się w jednej z galerii handlowych. Nie mieliśmy wcześniej do czynienia z tego rodzaju formatem, więc też nie za bardzo wiedzieliśmy czego się tam spodziewać. Ot, zostaniemy godzinkę, może dwie jeśli się chłopcom spodoba.
O majgat!



Kidzania to, można powiedzieć małe miasteczko, dwupiętrowe, z różnymi punktami, lokalami, w którym dzieci na około 10-15 minut mogą wcielić się w różne role – pilota, policjanta, strażaka, lekarza, ratownika medycznego, kucharza, kierowcy, artysty, fryzjera, pracownika produkcji, kuriera, reżysera, sprzedawcy albo klienta w supermakecie i wiele innych.
Na dzień dobry udajemy się do banku, żeby wymienić czek w kasie i otrzymać lokalną walutę Kidzosy, wow jesteśmy bogaci. Zobaczmy, co z tą kasą możemy zrobić? Oczywiście wydać.
Pieniądze można łatwo wydać np. w fabryce Coca-Coli, mleka, soków, gdzie dziecko uczestniczy w mikroprocesie produkcji, a na koniec otrzymuje zrobiony przez siebie napój, można zrobić własnoręcznie pizzę, pojeździć samochodem, polatać samolotem ok, symulatorem samolotu, jest tego naprawdę dużo. Przy takim szaleństwie kasa się szybko kończy ale przecież nie możemy już wyjść, przecież nie zobaczyliśmy jeszcze wszystkiego. Okazuje się też, że jest dużo miejsc, w których pieniądze można zarobić – "pracując" w szpitalu, w straży pożarnej, policji, w supermarkecie, na stacji benzynowej (dziecko, które obsługuje dystrybutory na koniec pracy dostaje zarobione pieniądze natomiast dziecko, które samochodem jeździło musi za tę atrakcję zapłacić swoimi kidzosami), przy czym jednorazowo, więcej się wydaje niż zarabia, więc to dziecko decyduje czy go na daną atrakcję stać, czy powinien jeszcze iść gdzieś do pracy. Gdy chłopcy załapują sens i logikę chwytają się wszystkich zajęć, w których można zarobić, później Starszy chce tylko zarabiać a Młodszy już by najchętniej powydawał ;)








W naszej opinii, wszystko jest przygotowane z dużą dbałością o detale, stanowiska pracy i zabawy są naprawdę profesjonalnie przygotowane, nawet wyposażenie gabinetu dentystycznego sprawia wrażenie jakby był w mniejszej skali odwzorowaniem tego co znamy z życia. Mała drukarnia produkuje prawdziwe kartony, które później będą wykorzystane przy produkcji np. soków, a dzieci pracujące w tym czasie w firmie transportowej dostarczają je zgodnie z otrzymaną specyfikacją, tutaj żadna praca nie idzie na marne.
Po jakimś czasie my już jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy wracać ale chłopcy mają jeszcze tyle planów, ostatecznie zostajemy tam znacznie ďłużej niż na początku planowaliśmy a i tak nie spróbowaliśmy wszystkiego.

Następnego dnia rano, chłopcy znikają i bawią się na podwórku, po niecałej godzinie wracają mokrzy, z wypiekami i uśmiechami na twarzy.
Mamo, tato, umyliśmy samochody.
Fantastycznie, dziękuję.
Teraz już nie musicie płacić panu ogrodnikowi, my możemy myć auta i zarabiać swoje pieniądze.

Nie ma wątpliwości, że dzieci najlepiej uczą się przez zabawę. Lekcja odrobiona :)