poniedziałek, 9 października 2017

Znów coś o szkole

Pierwsze koty za płoty. Można by było tak powiedzieć, gdyby nie fakt, że w przypadku nas i otaczających nas z każdej strony bezpańskich kotów i właściwie prawie braku płotów (nie licząc żywopłotów), nie brzmi to mocno sensownie. Koty są, wyczekują nas przed wejściem, miaucząc domagają się posiłku.

No ale nie o kotach miałam zamiar napisać a o szkole. Minął pierwszy miesiąc, drugi już się zaczął a i my wpadliśmy już w pewien schemat szkolno-domowy.
Chłopcy zapoznani ze szkołą i jej codzienną rutyną, nie mogę powiedzieć, że chodzą bardzo chętnie ale też nie ociągają się mocno, nie dopytują czy mogę ich odebrać wcześniej, nie marudzą że dziś chcieliby nie iść, a po skończonych lekcjach tryskają radością i jeden przez drugiego mają bardzo dużo rzeczy do opowiedzenia. Aczkolwiek, każdy weekend witają z nieukrywaną radością.
Ja natomiast, mam już za sobą pierwsze spotkania z nauczycielami a nawet mały, szkolny występ klasy Starszego, w którym każde dziecko miało swoją rolę do odegrania. Jestem dumna z każdego słowa, zdania, wypowiedzianego przez niego na scenie bez cienia tremy czy zdenerwowania.
Ze względu na znajomość języka oraz różnice w systemie edukacji chłopcy mają braki, luki które, należy uzupełnić, bo tak naprawdę musimy „przerobić” dwa lata w ciągu jednego roku. Ja staram się pracować z nimi dodatkowo w domu (to dziecięce marzenie o byciu nauczycielką będzie się jeszcze przez jakiś czas za mną niestety ciągnęło), na szczęście wszyscy mamy duże wsparcie ze strony szkoły. Chłopcy są objęci programem ESL (English as a Second Language), w ramach którego w trakcie indywidualnych zajęć nauczyciel pracuje z nimi by pomóc im w nauce języka angielskiego, oraz nadrobić zaległości. Każdy z nich bardzo lubi te zajęcia jeden na jeden, Młodszy, salę w której pracuje ze swoją nauczycielką nazywa „magicznym pokojem” a Starszego ulubioną panią jest właśnie ta, która zabiera go na dodatkowe lekcje. Biorąc pod uwagę, że gdy przyjechaliśmy tu chłopcy w ogóle nie znali angielskiego, to chyba radzą sobie całkiem dobrze, choć obaj przeżywają nową szkołę bardzo mocno. Starszemu zdarzyło się przez sen coś liczyć, wołać swoją nauczycielkę czy usiąść na łóżku wołając I don't know, I don't know! Jesteśmy jednak dobrej myśli, przekonani, że wszystko będzie dobrze, a my staramy się jak możemy najlepiej na tej nowej, nieprostej drodze chłopców wspierać.
Oprócz standardowych lekcji, raz w tygodniu mają: zajęcia na basenie szkolnym, zajęcia sportowe, muzyczne, bibliotekę oraz zajęcia komputerowe. Codziennie przynoszą po małej, prostej książeczce, do przeczytania a co tydzień na zajęciach w bibliotece wybierają książki, bliskie ich zainteresowaniom – jak np. koty, dzikie zwierzęta, rafa koralowa, rekiny oraz klocki Lego. 

Dzieci w każdej klasie, przydzielone są do czterech grup, nazywanych „houses”, Północ, Południe, Zachód, Wschód. Każdy house, ma swój kolor, a dzieci w trakcie różnych zajęć zbierają dla swojej grupy punkty (house points). Można je zdobyć za udział w dodatkowych konkursach, za aktywność na zajęciach, za dobre zachowanie. Trzy tygodnie temu w klasach Y3-Y5, czyli Starszego i kolejnych roczników, przypadał Proud House Day, w trakcie którego można było np. zdobyć dodatkowe punkty za ubiór w kolorze swojej grupy, w naszym przypadku to kolor zielony. Za kolorowe ubranie – nakrycie głowy, koszulka, spodnie, dodatki, buty można było zdobyć nawet 5 punktów. Poprosiłam Pana Męża, by znalazł coś w sklepie, bo u nas z zielenią w garderobie niezbyt bogato. Gdy wrócił po pracy z reklamówką zielonych ubrań z chińskiego marketu ;) Starszy był przeszczęśliwy. Od razu założył zieloną koszulkę, spodenki, czapkę, skarpetki i postanowił, że przemaluje swoje białe buty na zielono! Do końca dnia nie zdjął swojego stroju i bardzo żałował, że Proud House Day przypada dopiero za dwa dni, bo chętnie ubrałby się tak do szkoły już kolejnego dnia. Jego dziecięca, prawdziwa radość to także lekcja dla nas. Wydawać by się mogło, że to drobna rzecz ale my dowiedzieliśmy się, że to co dla nas może wydawać się drobne i nie mocno istotne, dla dziecka ma mega, ogromny wymiar.
Tato, jesteś wspaniały, że kupiłeś mi te wszystkie rzeczy. Mamo, bardzo ci dziękuję, że tak pięknie mi pomogłaś, jesteś bardzo dobra w malowaniu.

Duma ze zdobytych pięciu punktów – bezcenne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz