czwartek, 13 kwietnia 2017

Burza piaskowa

Ku wielkiej uciesze chłopców, decyzją Ministra Edukacji, wszystkie szkoły zostały na dwa dni zamknięte z powodu burzy piaskowej. I tym sposobem mamy przedłużony weekend.
To już druga - podczas naszego pobytu tutaj - burza, w trakcie której zajęcia w szkołach są odwoływane; co bardzo cieszy dzieci a zdecydowanie mniej cieszy rodziców. Dodatkowo temperatura na zewnątrz jest teraz dość wysoka, powietrze suche, ciężkie, beżowe, można było momentami odnieść wrażenie, że powietrze parzy – warunki zdecydowanie sprzyjające temu, by zostać w domu. A jeśli ktoś koniecznie musi wyjść z domu, to przyda się maska przeciwpyłowa, szpitalna, albo jakakolwiek część garderoby, która w jakimkolwiek stopniu przefiltruje wdychane powietrze.
Po wczorajszym, porannym spacerze ze sklepu w compoundzie, gdy burza dopiero się zaczynała, mój nos i zatoki wołają i proszą o kąpiel w słonej, morskiej wodzie (a i ja osobiście, z wielką chęcią bym się na plażę wybrała). Młodszy wracał z czapką naciągniętą na twarz, by ten drobny piach krążący w powietrzu nie drażnił mocniej jego oczu a Starszy naciągnął koszulkę na nos. Nie żebym była aż tak nieodpowiedzialna, by wyciągać dzieci do sklepu w środku burzy. Otóż, pogoda z samego rana nie zwiastowała niczego złego, postanowiłam więc, że wykorzystamy piękny, słoneczny dzień wolny i zaraz po śniadaniu wybierzemy się na basen, zanim przebywanie w wodzie na słońcu stanie się nie do zniesienia. 
Godzina 9.20, obsługa basenu mówi, że basen będzie otwarty dopiero o 10 bo jeszcze czyszczą po wczorajszej burzy piaskowej. Po basenie i tak mieliśmy iść do sklepu, więc żeby nie marnować czasu poszliśmy zrobić zakupy. Gdy z niego wyszliśmy okazało się, że najlepszym pomysłem będzie wracać prosto do domu. Nie wiem skąd nagle wziął się tu wiatr, nielekko owiewający nas z różnych stron, (na ramieniu ciężka torba, w rękach ciężkie zakupy – damska wersja spaceru farmera) do mojego spoconego czoła przyklejają się drobinki piasku, oczy zaczynają szybciej mrugać z powodu szorstkości pod powiekami, czuję peeling na zębach - ekologiczne, naturalne piaskowanie a oddech staje się cięższy, niewygodny. Teraz wiem co znaczy sypnąć piaskiem w oczy. O majgat!

Pierwszej burzy piaskowej, która miała miejsce nie tak dawno temu prawie nie odczułam, nie zauważyłam tak, jak była widoczna w innych częściach miasta, gdzie można było ją zaobserwować nawet w postaci tumanowej ściany piachu. Tamta potraktowała nas łagodniej, i chyba ominęła tę część compoundu w której mieszkamy. Tym razem, poza mglistym widokiem z okna, 


zauważam ją na meblach, w postaci szarego osadu na wannie, w korytarzu, na podłodze, na łóżku, a nawet czuję teraz pod opuszkami palców stukających w klawisze komputera. 
Nawet mocno nie sprzątam, bo i po co. Wiejący za oknem wiatr przyniesie do jutra jeszcze sporo pyłu.
Nawet zbliżające się Święta nie przekonują mnie do świątecznych porządków, co innego śmigus-dyngus!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz