Ku wielkiej uciesze
chłopców, decyzją Ministra Edukacji, wszystkie szkoły zostały na
dwa dni zamknięte z powodu burzy piaskowej. I tym sposobem mamy
przedłużony weekend.
To już druga - podczas
naszego pobytu tutaj - burza, w trakcie której zajęcia w szkołach
są odwoływane; co bardzo cieszy dzieci a zdecydowanie mniej cieszy
rodziców. Dodatkowo temperatura na zewnątrz jest teraz dość
wysoka, powietrze suche, ciężkie, beżowe, można było momentami
odnieść wrażenie, że powietrze parzy – warunki zdecydowanie
sprzyjające temu, by zostać w domu. A jeśli ktoś koniecznie musi
wyjść z domu, to przyda się maska przeciwpyłowa, szpitalna, albo
jakakolwiek część garderoby, która w jakimkolwiek stopniu
przefiltruje wdychane powietrze.
Po wczorajszym, porannym
spacerze ze sklepu w compoundzie, gdy burza dopiero się zaczynała,
mój nos i zatoki wołają i proszą o kąpiel w słonej, morskiej
wodzie (a i ja osobiście, z wielką chęcią bym się na plażę
wybrała). Młodszy wracał z czapką naciągniętą na twarz, by ten
drobny piach krążący w powietrzu nie drażnił mocniej jego oczu a
Starszy naciągnął koszulkę na nos. Nie żebym była aż tak
nieodpowiedzialna, by wyciągać dzieci do sklepu w środku burzy.
Otóż, pogoda z samego rana nie zwiastowała niczego złego,
postanowiłam więc, że wykorzystamy piękny, słoneczny dzień
wolny i zaraz po śniadaniu wybierzemy się na basen, zanim
przebywanie w wodzie na słońcu stanie się nie do zniesienia.
Godzina 9.20, obsługa basenu mówi, że basen będzie otwarty
dopiero o 10 bo jeszcze czyszczą po wczorajszej burzy piaskowej. Po
basenie i tak mieliśmy iść do sklepu, więc żeby nie marnować
czasu poszliśmy zrobić zakupy. Gdy z niego wyszliśmy okazało się,
że najlepszym pomysłem będzie wracać prosto do domu. Nie wiem
skąd nagle wziął się tu wiatr, nielekko owiewający nas z różnych
stron, (na ramieniu ciężka torba, w rękach ciężkie zakupy –
damska wersja spaceru farmera) do mojego spoconego czoła przyklejają
się drobinki piasku, oczy zaczynają szybciej mrugać z powodu
szorstkości pod powiekami, czuję peeling na zębach - ekologiczne, naturalne piaskowanie a oddech
staje się cięższy, niewygodny. Teraz wiem co znaczy sypnąć
piaskiem w oczy. O majgat!
Pierwszej burzy
piaskowej, która miała miejsce nie tak dawno temu prawie nie
odczułam, nie zauważyłam tak, jak była widoczna w innych
częściach miasta, gdzie można było ją zaobserwować nawet w
postaci tumanowej ściany piachu. Tamta potraktowała nas łagodniej,
i chyba ominęła tę część compoundu w której mieszkamy. Tym
razem, poza mglistym widokiem z okna,
zauważam ją na meblach, w
postaci szarego osadu na wannie, w korytarzu, na podłodze, na łóżku,
a nawet czuję teraz pod opuszkami palców stukających w klawisze
komputera.
Nawet mocno nie sprzątam, bo i po co. Wiejący za oknem wiatr przyniesie do jutra jeszcze sporo pyłu.
Nawet zbliżające
się Święta nie przekonują mnie do świątecznych porządków, co
innego śmigus-dyngus!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz