niedziela, 23 kwietnia 2017

o świętowaniu

Święta, święta i po świętach. Nie, żebyśmy je tutaj mocno odczuli, bo nie odczuliśmy. I w niedzielę i poniedziałek – szkoła, a kto pracuje – praca. Nie było atmosfery, magii, kulinarnych fantazji, ot zwyczajne menu: owsianka, kurczak z bulgurem i kanapki.
Zdjęcia mazurków, wykwintnych dań, koszyczków, stroiczków, którymi bliscy dzielili się z nami sprawiały, że brzuszki oblizywały się ze smakiem. A gdy zaczęły się wszystkie telefony z Polski z życzeniami, pozdrowieniami to i magia przybyła, chłopcy zażyczyli sobie malowanie pisanek.

Było super.
Zatęskniliśmy.
Mamo, a za ile dni będzie lato i pojedziemy do babci na wakacje? Bo u babci są bułeczki maślane, a tutaj nie ma. A możemy zrobić zabawę w rąbanie drzewa? I rozpalimy ognisko, tylko szkoda, że nie możemy zabrać naszych nerfów i pistoletów na wodę.
- Możemy je zabrać, i jak chcesz to zabierzemy.
Ale sama pamiętasz te kontrole bagażów do samolotu! To się jeszcze zastanowię czy je zabierzemy bo bardzo bym chciał. I wiesz, będziemy robić bazę i uciekać przed maluchami, bo dziewczyny też będą w grupie maluchów, a może zrobimy tak, że w naszym pokoju będzie baza i będziemy mogli tam chować naszą mapę, nasz zeszyt, ale proszę mamo, tylko ja będę tam wchodził, żeby dziewczyny nie mogły znaleźć naszego tajnego zeszytu i umówimy się, że ja będę wprowadzał kod, na przykład 4827 i wtedy mnie wpuścisz do pokoju, ale będę wchodził sam jak wprowadzę ten kod, ok? Ale wejdę tylko na chwilę a nikt inny nie będzie wchodził, zobaczysz będzie fajnie, możemy się tak umówić? Proszę...

W tym roku święta zbiegły się z urodzinami Starszego. Pomimo początkowego braku zrozumienia, ostatecznie umówiliśmy się, że zaprosimy wszystkich latem i zrobimy przyjęcie
- ale mamo, przecież do lata wszyscy zapomną, że były moje urodziny i nikt nie przyjdzie z prezentem.
Na nasze skromne potrzeby przygotowałam mały torcik z fajerwerkiem, 

natomiast do szkoły kupiliśmy piękny tort w barwach człowieka-pająka. Tort zrobił tak zwane wejście: wow Spiderman!

Dzieci odśpiewały happy birthday po arabsku i po angielsku. Tort okazał się nie tylko ładny ale i smaczny. Nawet Starszy, który fanem tortów nigdy nie był, zjadł z apetytem swój kawałek.
Zgodnie z tutejszym zwyczajem przygotowaliśmy po drobnym upominku dla wszystkich dzieci, Starszy dumnie rozdawał małe torebki i cieszyliśmy się, że dzieci się cieszą i dziękują. To były bardzo miłe szkolne urodziny.

Z dnia na dzień Starszy otrzymał zaproszenie na przyjęcie urodzinowe do koleżanki z klasy. Początkowo nie planowałam iść, mieliśmy za mało czasu na kupienie prezentu, poza tym, po ostatnim urodzinowym doświadczeniu, nie bardzo mi się chciało. Nawet nie wiedziałam co to za koleżanka. Ostatecznie jednak, decyzją dzieci, wybraliśmy się - i bardzo dobrze.
Pan Mąż nauczony doświadczeniem, stwierdził, że przyjedzie po nas dopiero po zakończeniu imprezy, i słusznie. Tu jest stół dla dzieci, a tu stół dla mam.
Przyjęcie urodzinowe odbywało się w kompleksie sal zabaw, które chłopcy znali i bardzo lubili, więc sama lokalizacja już dawała 100% do przekonania. Przyszło ponad pół klasy oraz mamy, z którymi przy różnych ostatnich okolicznościach zamieniłam parę zdań, więc nie czułam się zupełnie obco. Czułam się bardzo dobrze. Ponieważ wszystkie dzieci w domu zrelacjonowały szkolne urodziny Starszego, więc i wszystkie panie złożyły mu życzenia.

Dzieci przez prawie dwie godziny miały zapewnione atrakcje w pięciu różnych tematycznie salach zabaw, po czym wróciły na posiłek. Były tak głodne, że z dużym apetytem zjadły najpierw pizzę a po odśpiewaniu happy birthday prawie każdy zmieścił jeszcze po kawałku tortu.
Gospodyni imprezy, przygotowała także przekąski dla mam, home-made – sałatki, grillowane warzywa i nadziewane bułeczki. Przepyszne!
Było miło, a ja nie siedziałam jak pajac przy stole pełnym rozmów w niezrozumiałym dla mnie języku. Choć był moment, że osiem pań przy stole rozmawiało ze sobą w swoim ojczystym języku, czyli rosyjskim więc i ja czułam się trochę „swojsko”.

Chłopcy cali mokrzy, z wypiekami na twarzy i szerokimi uśmiechami przeżywali to fantastyczne przyjęcie urodzinowe. Cieszę się, że nie uległam swojemu niechceniu i, że nie zostaliśmy w domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz