Po męczącej podróży pospaliśmy do 8, tylko nie pamiętam którego czasu, bo telefon przestawił mi się na tutejszą strefę czasową a zegarek musiałam przekręcić sama.
Ten dzień musiałam "odchorować", odespać, podróż, zmiana czasu, klimatu.. nie dostosowuję się szybko do wszystkich zmian. Pan Mąż nastawił cały ekspres kawy, dożylnie poproszę.
W lodówce pustka, więc chcąc nie chcąc musieliśmy zrobić pierwszą wycieczkę do pobliskiego sklepu.
Wyjeżdżając poza compound muszę zakładać abayę. Chusta na głowę jest w komplecie, ale nie muszę jej zakładać.
Wiadomo, jak najczęściej ludziom kojarzą się arabskie kobiety, słowo "ninja" zrozumie chyba każdy. I tu pozytywnie się zaskoczyłam. Moi panowie nie śmiali się z tego, nie pokazywali palcami, nie używali żadnych powszechnie znanych i rozpoznawanych określeń
Młodszy: O zobacz mamo, zamaskowana pani.
Zamaskowana pani.. spodobało mi się to, chyba nawet poczułam się dumna z mojego dziecka. Starszy: a czemu tutaj panowie chodzą w sukienkach?
Różnice, różnice. Cieszę się, że dzieci potrafią je zauważyć, nazwać i zapytać. Nawet jeśli nie zawsze wiem co odpowiedzieć :)
Ucieszyłam się, że w sklepie dostaliśmy normalne mleko, jajka, żółty ser, masło, mąkę, makaron włoski. Przeżyjemy :)
Zakręcona jeszcze nawet nie patrzyłam na ceny, chłopcy za to idealnie odnaleźli się w strefie ze słodyczami.
Choć osobiście nie jestem fanką tego brązowego wynalazku, to jednak pozwoliłam by znalazło się w naszym koszyku.
Jak by nie było MADE IN POLAND.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz