wtorek, 29 listopada 2016

Dzień trzeci i czwarty

Ostatnie dwa dni przed weekendem poczułam u siebie ogromny spadek formy. Wiedziałam, że przedpołudniowy spacer nie bardzo wchodzi w grę więc snułam się po domu w jedną i w drugą stronę. Dzieci miały zajęcie, to najważniejsze.
Zatęskniłam za swoim nudnym życiem. Szybko, nie?
Maria Czubaszek rozbawiła mnie trochę. Raz jeszcze dziękuję za książkę :D ktokolwiek ją wybrał trafił w dziesiątkę :)
Po 16 wybraliśmy się na spacerek, zdecydowanie lepsza pora. Na razie eksplorujemy najbliższą okolicę, więc można powiedzieć, że spacerujemy sobie uliczkami otaczającymi nasz dom.

 Chłopców wciąż cieszy każdy napotkany kot.
Starszy: Mamo, zobacz on tak troskliwie na mnie spojrzał :)

Nie to, żebym była jakoś mocno towarzyska, ale jak do tej pory spotkaliśmy tu więcej kotów niż ludzi :(


Po pracy podjechaliśmy znów do sklepu.
Starszy: Mamo, co to znaczy "excuse me bejb"? Bo pani tak do mnie powiedziała :)

Prawie pełen koszyk, zostało jeszcze znaleźć ostatnie potrzebne produkty, gdy rozległ się jakiś komunikat z głośników. Cokolwiek to oznaczało nie byłam w stanie zrozumieć. Pan Mąż spojrzał na zegarek - oho, czas na modlitwę. Mogliśmy szybko pędzić do kasy, nie kupując tego co będzie mi potrzebne, wyjść nie robiąc zakupów w ogóle albo spokojnie przeczekać. Wybraliśmy to trzecie. Na spokojnie dopakowaliśmy koszyk, w strefie płatków śniadaniowych próbowałam zlokalizować zwykłe płatki owsiane. Omajgat! Przecież za tę cenę w Polsce kupiłabym zapas na cały miesiąc.
Niestety większość tego co u nas jest względnie tanie, tutaj tanie nie jest.
Skierowaliśmy się do kas, przy których też czekało kilka osób z pełnymi koszykami.
W holu, między drzwiami wejściowymi a kasami rozłożono dywany, na których panowie modlili się.
Młodszy jęczał kiedy w końcu pójdziemy do kasy bo on tu "umarnie z pragnienia", nie wiadomo było ile to jeszcze potrwa.
Nie możemy, teraz trwają modlitwy, dopiero jak panowie skończą wówczas kasjerzy wrócą do kas i będą mogli nas obsłużyć. Chyba tego nie ogarnęli.
Do teraz hasło: jedziemy do sklepu tylko szybko się ubierajcie żeby zdążyć przed modlitwami sprawia, że chłopcy ubierają się błyskawicznie.
Młodszy powtarza, że nie lubi modlitw bo mu się wtedy strasznie męczą nogi.

Popołudnie dnia czwartego (czwartku) zaczęło nasz weekend.
Mój nastrój poszybował w górę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz