Podobno za mało zdjęć wrzucam :)
Bardziej traktuję tego bloga jako mój kanał komunikacyjny, żeby nie kopiować i wklejać tego co u nas i jeszcze przez przypadek kogoś ominąć ;-) a że czasem popłynę, to już tak mam. Taka forma terapii :)
Tym razem będzie więcej oglądania niż czytania.
Al-Balad to bardzo, bardzo stara dzielnica Jeddah, kiedyś to tu było centrum miasta.
Krakowskie Stare Miasto nie jest tak stare, jak stary jest Al Balad. Pan Mąż twierdzi, że klimat tego miejsca świetnie nadawałby się do niezłych filmów grozy. Nie sposób nie przejść obojętnie obok tego kulturowego, historycznego dziedzictwa. Robi wrażenie, szczególnie jeśli wcześniej czegoś podobnego się nie widziało.
Ja byłam tam dwukrotnie, raz wieczorową porą (na początku mojego pobytu, więc całkiem wystrachana). Wszystko tętniło życiem. Małe sklepiki chyba ze wszystkim, zapachy przypraw, perfum, miękkość kaszmiru, tłumy - głównie mężczyzn. Generalnie cykor jestem, więc zdjęć robiłam mało, ale na szczęście Mikołaj przyniósł mi trochę ciekawych foto-akcesoriów, więc przy kolejnej okazji na pewno je wykorzystam.
Drugi raz pojechaliśmy przed południem z dziećmi, akurat był czas modlitw, więc bez tłumów, właściwie to prawie samotnie chodziliśmy starymi uliczkami. Tym razem już bez zapachów przypraw, perfum, miękkości kaszmiru.
Gdy czas modlitwy się skończył, mijaliśmy samych mężczyzn. Nasi chłopcy zwracają na siebie uwagę tak bardzo, że zawsze znajdzie się jakaś ręka, która będzie chciała pogłaskać ich po głowie.
Na koniec wyprawy wypatrzyliśmy, otwartą właśnie po modlitwach i świeżo uruchomioną, nawet nie wiem jak to nazwać - powiedzmy mała "obskurna" mała dziupla, w której starszy pan wypiekał coś takiego. Nie wiem czy to urok tego miejsca, czy fakt że byliśmy już dość głodni ale od czasu gdy spróbowałam tego pieczywa, arabski chleb kupowany w sklepie, którym Pan Mąż do tej pory się zachwycał i zajadał, całkowicie stracił w moich oczach na wartości.
Na dodatek podane na kawałku tektury - klimat!
Obładowani jak wielbłądy wyszliśmy ze sklepu z daktylami. Gdy przypominam sobie paczuszki daktyli, które można dostać w Polsce tutaj łapię się za głowę i nie mogę wyjść z podziwu.
O daktylach więcej będzie kiedyś pisać moja ulubiona Aneczka, więc nie będę się jej wciskać w paradę hehe
- Poproszę paczkę daktyli.
- ?????
:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz