Wczoraj przyszedł e-mail
przypominający, że następnego dnia odbędzie się szkolny kiermasz
i żeby każde dziecko w miarę możliwości przyniosło coś
zrobionego w domu. Dziedzina dowolna – kulinaria, sztuka, etc.
Owszem, informacja o tym
wydarzeniu mignęła mi już wcześniej, ale nie spodziewałam się,
że to już jutro. Niestety, jestem mocno na bakier z bieżącym
kalendarzem, i nie jestem w stanie powiedzieć danego dnia, jaki mamy
właśnie dzień. Te dane tak często się zmieniają... :)
Nasze dzieci artystami
zdecydowanie nie są (choć na swój sposób nieźli z nich artyści,
lecz to nie ta dziedzina sztuki), więc myślę, że jakiekolwiek
dzieła w ich wykonaniu nie sprzedałyby się jak świeże bułeczki.
Bułeczek, ciasteczek i innych tego typu zrobić nie mogłam ponieważ
nie mam piekarnika. Prawdopodobnie już w momencie, gdy informacja o
kiermaszu mignęła mi wśród innych, z góry założyłam, że
chłopcy po prostu pójdą w roli klientów. Mogłabym ewentualnie
upleść jakieś finezyjne bransoletki, ale – czasu mało,
materiału brak a poza tym to miało być przygotowane przez dzieci a
przynajmniej z ich udziałem.
Późnym popołudniem Pan
Mąż wraca z pracy, chwila rozmowy, zabawa z chłopcami a ja w tym
czasie zgarnęłam wszystkie drobniaki i ułożyłam na stole dwa
stosiki.
Pan Mąż: znów
Wróżka-Zębuszka przyszła?
M: Nie, jutro u chłopców
w szkole jest kiermasz, to ich kieszonkowe na zakupy.
P.M.: Jaki kiermasz?
M: Ogłoszenie jest na
stole.
P.M.: (Czyta) Ale to
przecież musimy coś przygotować!
M: Kasę właśnie
przygotowuję.
P.M.: Musimy coś zrobić,
żeby chłopcy też mogli coś sprzedawać i sobie zarobić. Może
coś upieczemy?
M: Żeby coś upiec to
trzeba mieć, co? Piekarnik.
P.M.: A my nie mamy.
M: Ano. Nie mamy.
P.M.: Pojadę do sklepu i
coś kupię.
Pan Mąż nakręcił się.
Chyba nastąpiła zamiana ról, zawsze to ja nakręcałam takie
rzeczy, dbałam o to, by chłopcy uczestniczyli w aktywnościach. W
Polsce wiedziałabym co, gdzie, zadbałabym o to wszystko odpowiednio
wcześniej.
P.M.: Będzie im przykro
jak nie będą mieli nic swojego. Jadę do sklepu.
Aplikacja „prayer
time”, którą ostatnio zainstalowałam właśnie się przydała.
Nie używam jej w tym celu, w jakim została ona stworzona, ale nawet
ma kompas, wskazujący położenie słońca.
Kolejna modlitwa zacznie
się za 27 minut.
P.M.: Chłopcy, zaraz
wracam i będziemy robić jakieś babeczki, ciasteczka na kiermasz!
Zrobimy z nutellą, mmsami.
Hurrraaaa!
Lubię Pana Męża w
takim wydaniu i przypominam sobie obrazek, jak kiedyś w trójkę,
lepili w kuchni ciastolinowe lody, ciasteczka. Uśmiecham się.
Pani Nauczycielka z
uznaniem relacjonuje jak Starszy liczył, przeliczał i dobrze
wiedział ile ma pieniędzy. Ah, te matematyczne geny. Tak, tak,
liczyć to on umie.
Chłopcy są uradowani,
Starszy przeszczęśliwy, że sprzedał wszystko ze swojej tacy:
wiesz mamo, mogliśmy zrobić wszystko za dwa riyale. To bym zarobił
jeszcze więcej.
Wyciągam z każdego
plecaka pęk jednoriyalówek. O majgat!
A wy coś wydawaliście?
Kupili od innych dzieci
jakieś soczki, pizzę, ciasteczko, lizaka, donuta.
Pomimo tego, że bilans
zupełnie mi się nie zgadza, to wychodzi na plus.
Starszy: Jesteśmy
bogaci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz