Mój pisany lata temu (z sukcesami zresztą, a co, pochwalę się!) blog o motoryzacji oczami kobiety, a raczej baby za kółkiem nie miałby tu racji bytu. Dlaczego? Dlatego, że kobiety tutaj NIE MOGĄ prowadzić auta. Nie wiem czy zakaz ten dotyczy też obszaru compoundu ale nie udało mi się jeszcze spotkać żadnej pani za kierownicą, chyba że skutera, roweru albo quada, ale w mieście takie obrazki zupełnie nie wchodzą w grę. W mieście prowadzą tylko mężczyźni. Czemu? Nie wiem, pewnie dlatego, że MOGĄ, ale patrząc na to co dzieje się na drogach, to myślę sobie, że może to i nawet lepiej.
Pierwszych parę odcinków przebyliśmy w raczej spokojnych warunkach, więc zastanawiałam się wówczas, czemu Pan Mąż tak narzekał na tutejszych kierowców. Wydawało mi się, że jeżdżą całkiem sprawnie i tak naprawdę nie ma się czego przyczepić. Lecz gdy zobaczyłam to, co się dzieje, gdy na drogach jest tłoczniej a prawie każdy chce być te parę sekund wcześniej niż ktoś inny: po co komu kierunkowskazy, chcę zjechać - zjeżdżam, zmienić pas - zmieniam, rzadko komunikując to kierunkowskazem, trąbieniem zaznaczam swoją obecność na drodze, z ronda mogę zjechać każdym pasem, nawet jeśli zajadę komuś drogę lub wymuszę gwałtowne hamowanie, na skrzyżowaniu przepuszcza ten kto chce przepuścić albo wjeżdża ten kto chce wjechać, będąc już na rondzie wcale nie mam pierwszeństwa przed tymi, którzy na nie wjeżdżają, dobrze, że chociaż zatrzymują się na czerwonym świetle, a chęć ustąpienia komuś przejazdu, czyli taki kierowcowy przejaw uprzejmości może spowodować zamieszanie. Czasem odnoszę wrażenie, że zasada jest taka: kto jest bliżej, jedzie pierwszy.
Trzeba mieć oczy dookoła głowy, nerwy ze stali i w pełni gotowości pamiętać o zasadzie ograniczonego zaufania, szczególnie, że uwaga kierowców jest nierzadko podzielana pomiędzy to co przed maską i to co na wyświetlaczu smartfona albo czasem dwóch.
Przewożenie dzieci? Pełna dowolność, z przodu, z tyłu, na kolanach, nierzadko widuje się dzieci sterczące z pootwieranych okien, ostatnio nawet widziałam dziewczynkę wystającą z otwartego dachu, po co komu pasy. W naszym aucie, podejrzewam, że w pozostałych również, brak zapiętych pasów nie uruchamia żadnego niepokojącego sygnału dźwiękowego.
Foteliki? Nie są obowiązkiem ani standardem. Podejrzewam, że jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy coś takiego posiadają. Fakt, zajęło to trochę kilogramów naszego bagażu ale foteliki przyleciały z nami. Może to tylko wymysł lobby producentów fotelików i moja "schiza", czy fanaberia żeby używać tego, nawet gdy nie mam takiego obowiązku, ale tej wersji będę się trzymać. Poza tym foteliki wybrali chłopcy i bardzo je lubią.
Foteliki? Nie są obowiązkiem ani standardem. Podejrzewam, że jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy coś takiego posiadają. Fakt, zajęło to trochę kilogramów naszego bagażu ale foteliki przyleciały z nami. Może to tylko wymysł lobby producentów fotelików i moja "schiza", czy fanaberia żeby używać tego, nawet gdy nie mam takiego obowiązku, ale tej wersji będę się trzymać. Poza tym foteliki wybrali chłopcy i bardzo je lubią.
Starszy: Mamo, a jak wyrosnę już z tego fotelika to mogę wciąż jeździć na tym jego ...prześcieradle?
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz