Ku mojej uciesze okazało się, że sklep na terenie compoundu wcale nie jest zamknięty, tylko ja próbowałam się do niego dostać od drugiej strony, a z uwagi na wrodzony bądź nabyty brak odwagi wycofałam się z poszukiwań za wcześnie.
Nie kupię tu w razie potrzeby czapki ani kapelusza ale komfort takich zakupów, jak na moje potrzeby i ograniczenia jest po prostu WOW!
Chłopcy w szkole a ja do sklepu.
Sklep szału nie robi bo jest nieduży, choć nie najgorzej wyposażony, no ale JEST! Chodziłam jak głupia między półkami napawając się tymi chwilami. Mała rzecz a cieszy, i to ogromnie.
Oglądałam po kolei wszystko co znajduje się na półkach, kto ma dzieci ten wie, że z nimi niestety na taki komfort pozwolić sobie nie można (chyba, że są to grzeczne, spokojne, posłuszne, ułożone dzieci), zwłaszcza, że półki są zapełnione produktami w które mocno się trzeba wpatrzeć, wczytać, żeby dowiedzieć się czy to jest właśnie to czego mi potrzeba, albo żeby chociaż po prostu się dowiedzieć co to jest. Chodziłabym tam pewnie jeszcze z pół godziny ale nie byłam pewna czy za chwilę nie zrobią przerwy na jakąś modlitwę; choć podobno ten sklep na modlitwę zamykany jest tylko raz w południe.
Z całego tego chodzenia kupiłam tylko dwie rzeczy, bo właściwie nie poszłam tam na zakupy tylko upewnić się, czy sklep jest otwarty. Oczywiście każda z zakupionych rzeczy została mi zapakowana w oddzielną reklamówkę. Tak się czasami zastanawiam, czy oni mają jakąś pustynię na której te wszystkie torebki utylizują, bo ja od czasu naszego przyjazdu tutaj uzbierałam już trzy pękate reklamówki reklamówek.
Kwota do zapłaty - 13.45. Znalazłam banknot z dziesiątką i odliczyłam cztery banknoty z jedynką, czekając na resztę zabrałam reklamówki. Pan przeliczył, oddał mi jedną jedynkę mówiąc: thank you, madam.
Pan Mąż mówi, że rzadko ma tu do czynienia z bilonem, choć owszem widział kiedyś monetę stanowiącą połowę tutejszego Riyala ale jeśli płaci się gotówką to bardzo często wydający zaokrągla i zawsze na korzyść kupującego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz