środa, 7 grudnia 2016

Szkoła, szkoła

Jutro ostatni dzień przed weekendem.

Chłopcy raz lepiej, raz gorzej reagują na hasło: szkoła. Cieszy ich nadchodzący weekend, oraz dni, w których są w szkole krócej i codziennie słyszę: mamo, czy możesz nas dziś odebrać wcześniej?
(I): Mamo, czy możesz nas jutro odebrać o pierwszej?
M: Tak, odbiorę Was jutro o pierwszej.
(B): Ale o pierwszej, a nie o pierwszej dwadzieścia.

Oczywiście nie przypisuję tego tylko i wyłącznie nowej szkole, nowemu klimatowi, nowemu otoczeniu, ponieważ pamiętam wiele miesięcy, dzień w dzień, pytań Młodszego: mamo, czy nie idziemy jutro do przedszkola? mamo, jaki jest jutro dzień tygodnia? mamo, kiedy się skończy rok szkolny? mamo, a czy jak się obudzimy to nie idziemy do przedszkola?...

Czasem Młodszy zrobi zasmuconą minkę ze łzami bliskimi zalania policzków małym potoczkiem, lecz panie mają na niego jakieś magiczne sposoby. Wciąż słyszę: mamo, nie rozumiem co oni do mnie mówią, nie umiem tego angielskiego, mamo przecież mówiłaś, że będziesz nas tu uczyć polskiego a nas nie uczysz bo ten angielski to jest taki trudny...
W rozmowach z paniami słyszę pochwały, że dzieci się starają, że wykonują polecenia, że próbują coś komunikować, powtarzać,  śpiewać, że są mądre i stopniowo się zaadoptują, potrzeba czasu, cierpliwości, zrozumienia i spokoju. Oni sami sobie też pomagają a nawet cały personel robi wiele by im pomóc i zrozumieć ich potrzeby.

Wczoraj wszyscy odrabialiśmy pierwszy raz lekcje, co się nawkurzałam to moje ;-) a efekt jest taki




Gdy dziś ich odebrałam, Młodszy wybiegł na korytarzyk prowadzący do jego klasy, wskazał na kociaki, które czasem się tam pokazują i zawołał: mamo, it's a cat!

Starszy zszedł z góry, chciał jeszcze chwilę pobawić się na placu zabaw, gdy ja rozmawiałam z jego panią.

Czas do domu, idziemy, na co Młodszy wołając brata:

- Let's chodź!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz