Ponieważ na środę chłopcy mieli zapowiedzianą wycieczkę szkolną do stadniny koni a na czwartek paradę kapeluszy, trzeba było kupić chłopcom nakrycia głowy. Wszystkie letnie czapki, które podczas przeprowadzki zapakowałam razem i z dużym prawdopodobieństwem wiem, gdzie się teraz znajdują (zapewne razem z kremem ochronnym z wysokim filtrem) - w całym przeprowadzkowym zamieszaniu po prostu zostały w Polsce. Lista potrzebnych rzeczy, których nie zabrałam robi się coraz dłuższa.
We wtorek po południu jedziemy z Panem Mężem do sklepu. Akurat czas modlitw, więc zanim się skończy dojedziemy do centrum handlowego. Przeszliśmy całe centrum, czapek brak. Wpisałam z głupia H&M, nawigacja wskazała nie więcej niż 2 km, jedziemy.
Pod sklepem musieliśmy poczekać zanim skończą się kolejne modlitwy. Na wszelki wypadek tuż obok jest sklep Adidas, po drugiej stronie ulicy GAP, Next. Luzik. Będzie gdzie kupić.
H&M arabski nie wiele różni się od tego, który znam. Przeszłam dwa razy wzdłuż i wszerz cały dział dziecięcy, aż w końcu pojawił się ktoś z obsługi. Człowiek ten, zapytany o czapki bądź kapelusze dla dzieci, zadzwonił po innego kogoś z obsługi, który powiedział, że tu nie mają akcesoriów dla dzieci. Poradził gdzie ewentualnie moglibyśmy pojechać; ponieważ i tak będziemy musieli zawrócić więc po drodze podjedziemy do sklepów po drugiej stronie ulicy.
Nie wiem, czy to taka pora roku, czy co, ale już wszędzie na wystawach kurtki, ciepłe buty. Dla kogo? Kto to wszystko i gdzie będzie nosił? Nie wiem, ale przyzwyczaiłam się do towarzyszącego mi zdziwienia.
W Nexcie nie ma, w marks & spencer nie ma. Ku***, czy to jest taka mission impossible, żeby kupić dziecku zwykłą czapkę? Weszliśmy do jakiegoś sklepu z dziecięcą odzieżą, dwie czapki pan znalazł ale gdzieś w magazynie, wszak jesień, zima idzie. O kapelusze już nawet nie pytałam.
Zrobiło się bardzo późno, jedziemy w tym dzikim tłumie aut pędzących nie wiadomo według jakich zasad ruchu drogowego. Niech tam będzie, fryteczki na kolację.
I żebyśmy przez pomyłkę nie weszli do części tylko dla mężczyzn:
Na szczęście mieliśmy czapki.
M: Chłopcy a wiecie chociaż jak po angielsku jest koń?
Młodszy: Horse
Starszy: O, a ja nie wiedziałem, że koń to horse.
M: Widzisz, nawet od młodszego brata można się czasem czegoś nauczyć. Let's go to school.
W środę przed południem dostałam maila przypominajkę ze szkoły do rodziców o czwartkowej paradzie kapeluszy. To nie będzie tylko zwykła parada, jednocześnie odbędzie się również konkurs na najpiękniej udekorowany kapelusz. O majgat!
Nie mamy kapelusza, nie wiem gdzie go kupić, nie mam czym przystroić.
Jak zawsze chętnie brałam udział we wszystkich aktywnościach przedszkolnych wymagających zrobienia czegoś z dziećmi, dla dzieci, tym razem poczułam się zupełnie bezsilna i bezradna. Po wczorajszych poszukiwaniach czapki jak słusznie przypuszczałam, chłopcy nie chcieli jechać szukać kapeluszy.
M: Chłopcy, czy bardzo będzie Wam przykro, jak jutro nie będziecie mieli pięknie udekorowanych kapeluszy na paradę?
Starszy: No..., trochę tak.
Pan Mąż i tak musiał jechać po zakupy, więc obiecał poszukać kapeluszy. Oczywiście nie udało mu się znaleźć. Dzieci, spały, ja prawie też, nawet gdyby je kupił, to nie wiem czy wykrzesałabym z siebie siły na dekorację.
Starszy tradycyjnie przyszedł do nas w nocy i zapytał w półśnie: Mamo, a jak nie będziemy jutro mieli w szkole kapeluszy to co?
M: to nic, założycie czapki i powiemy pani, że mieliśmy za mało czasu.
Rano, Starszy: Mamo, a gdzie jest gazetka z naklejkami? Udekorujemy sobie czapki, samodzielnie! Jak po angielsku powiedzieć: udekorowałem swoją czapkę samodzielnie?
No i poszliśmy do szkoły, z czapkami obklejonymi naklejkami kotków, piesków, motylków i serduszek.
Niektóre dzieci przyszły z przepięknymi pracami, ja i tak uważam, że przy braku czasu i środków chłopcy zasłużyli na nagrodę!
dobrze, że spekulacyjnego słownictwa nie zapomniałaś :-D
OdpowiedzUsuń